Zaufanie - towar deficytowy?
„Tam to jest klimat” „tam jest klimatycznie” mówimy o miejscach, które nam się wyjątkowo podobają i w których czujemy się dobrze. Nie ma wątpliwości, że tak pojmowany klimat to miejsce i ludzie, którzy je tworzą i wypełniają życiem. O ile „klimatyczne miejsce” jakoś można opisać – przestrzeń ciekawa pod względem estetycznym i przyjazna człowiekowi, o tyle z ludźmi możemy mieć problem. Czy można zważyć i zmierzyć klimat między ludźmi? Atmosferę? Temperaturę relacji i głębokość kontaktów? Jakieś propozycje odpowiedzi na to trudne pytanie znaleźć możemy w badaniach socjologów i psychologów społecznych. Twierdzą oni, że dobrze dzieje się między ludźmi, którzy mają zaufanie do siebie nawzajem i wiarę w to, że mogą coś zmienić a „klimat” czy „atmosferę” nazywają groźnie brzmiącymi słowami „kapitał społeczny”. Nikomu nie trzeba tłumaczyć czym jest zaufanie – wiemy, że jest to przekonanie, że ktoś, dana osoba, grupa, firma organizacja czy instytucja nas nie oszuka i nie zrobi nam nic złego. Zaufanie jest wspaniałym skrótem myślowym, pozwalającym nam nieco łatwiej podejmować decyzje i poruszać się w skomplikowanym świecie, niezależnie od tego, czy skomplikowanie to dotyczy bliskich nam osób (ufam dziecku, więc pozwolę mu samodzielnie wracać ze szkoły), problemów społecznych i politycznych (ufam autorytetowi moralnemu, który źle ocenia postawę władz Ukrainy) czy dylematów konsumenckich (jest tyle rodzajów przypraw, ale ja ufam tej marce, której używała moja mama). Zaufanie do innych ludzi i instytucji życia społecznego jest najważniejszym ze składników „klimatu” czyli kapitału społecznego. Pozostałe to między innymi dobrowolna przynależność do stowarzyszeń czy organizacji i pełnienie w nich funkcji, udział w zebraniach publicznych i zabieranie na nich głosu, poczucie wpływu politycznego, pozytywny stosunek do demokracji, udział w wyborach parlamentarnych i działania na rzecz społeczności lokalnej. Wyniki przeprowadzonych wśród Europejczyków badań European Social Survey potwierdzają tezę, że Polacy są raczej nieufni. Tylko 16 proc. z nas w roku 2006 i 22 proc. w 2010 zdecydowało się udzielić twierdzącej odpowiedzi na pytanie czy większości ludzi można ufać. Zostaliśmy w tyle za większością państw Europy, porównywalne wyniki jednak osiągnięto np. na Węgrzech, w Rosji, Portugalii – i co może zaskakujące – Francji. Tylko 14 proc. Polaków zaś uważało, że ludzie najczęściej starają się być pomocni (dla porównania 49 proc. Szwedów, 20 proc. Rosjan). Polacy niechętnie udzielają się w organizacjach, straszy też zestawienie wskaźnika zaufania w Polsce w porównaniu do średniej europejskiej, jest ono od lat o połowę niższe. Szkoda, bo to właśnie kapitał społeczny, oparty w głównej mierze na zaufaniu sprzyja byciu prawdziwym, zaangażowanym obywatelem, gotowym zarówno do kontrolowania władz i firm jak i własnych inicjatyw. Ponoć ten niski kapitał jest spadkiem po minionej epoce PRL-u, w krajach postkomunistycznych odnotowano ponad dwukrotnie niższą aktywność społeczną, znacznie niższe zaufanie i poczucie wpływu na sytuację polityczną... Czy należy się temu dziwić? Optymizmem napawa fakt odradzania się w bólach polskiej aktywności obywatelskiej, o której pierwiosnkach nierzadko można poczytać na naszych łamach. Dobrze by było nie zadeptywać tych cennych roślinek. Co ciekawe, dowiedziono, że kapitał społeczny wzrasta, jeśli ktoś jest świadomy, że istnieją jakieś wspólne cele, łączące go z innymi - Polakami, mieszkańcami regionu, czy podwórka. Tylko czy są takie cele?
(Anna Łagowska)